Quantcast
Channel: Siouxie and the City / blog kosmetyczny
Viewing all 1466 articles
Browse latest View live

A na deser... smakowite balsamy do ust od Organique

$
0
0
To jedna z najbardziej smakowitych paczek jakie dostałam w historii bloga a dostawałam już muffinki, czekoladki, cukierki... Tym razem Organique uraczyło swoje przyjaciółki cudowną paczuszką z nowościami czyli naturalnymi balsamami do ust oraz wiosennymi mydełkami.


Bogata receptura balsamów do ust Organique została skomponowana wyłącznie z naturalnych olejków roślinnych i wosków, które zapewniają odpowiednią pielęgnację wrażliwej i delikatnej skórze warg. Kosmetyki tworzą warstwę ochronną, zabezpieczają przed niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi, zmiękczają, natłuszczają, poprawiają nawilżenie i przywracają uczucie komfortu spierzchniętej skórze. Balsamy mają niezwykle delikatną i jedwabistą konsystencję oraz apetyczny, słodki smak i aromat.


Mamy tutaj balsam "Kokosowe ciasteczka", "Wiśniowe cukierki", "Czekoladowy mus" oraz "Pomarańczowy sorbet" - wszystkie mają niesamowicie realistyczne zapachy - dosłownie do schrupania. Balsamy zawierają naturalne olejki roślinne: rycynowy, awokado, ze słodkich migdałów, oliwę z oliwek, oraz woski: carnauba i pszczeli. Oczywiście są bez konserwantów czyli oblizujemy usta i nie wcinamy chemii. 

Pojedynczy balsam kosztuje 29 zł a do końca marca kupując jeden, drugi dostajemy gratis!! Natomiast do 28 marca, mydełka możecie kupic z 25% rabatem.

Czy czujecie już wiosnę? Moja pachnie Organique.

PS. Kokosanki były tak pyszne, że wczoraj znalazłam się w niebie... Nie wiem, kto je upiekł dla Organique a może sami upiekli w swojej magicznej manufakturze ale to były najlepsze kokosanki jakie w życiu jadłam - świeżutkie, soczyste i miękkie mmmm niebo w gębie!


Na niedoskonałości skóry kosmetyki od André Zagozda Laboratory

$
0
0
Minęły już dwa miesiące odkąd stosuję trzy kosmetyki od André Zagozda Laboratory - Alg Peeling Mask, emulsję matującą Sebum Equilibrating Emulsion oraz aktywną witaminę C 25% w pudrze. Dzisiaj napiszę o dwóch z tych kosmetyków, bowiem z witaminą C nadal się oswajam i póki co nie widzę jeszcze specjalnie efektów jej działania. 


Przy wyborze kosmetyków do testów poprosiłam o produkty przeznaczone do pielęgnacji skóry tłustej, mieszanej i problematycznej. Tak dokładnie widzę swoją skórę. Te z Was, które mnie znają osobiście dobrze wiedzą o czym mówię. Nierówna struktura, rozszerzone pory, ciągle wyskakujące pryszcze to mój odwieczny problem, na który generalnie nic nie pomaga w 100%. Są jednak kosmetyki, które skutecznie łagodzą te objawy i delikatnie je niwelują. 

Wiem, że oprócz mnie, w akcji testowania kosmetyków od André Zagozda Laboratory wzięło udział jeszcze kilka innych lubianych przeze mnie blogerek - czytałam ich opinie, które szczerze mówiąc nie były peanami pochwalnymi. Jedynie witamina C otrzymała od nich pozytywny feedback (a tutaj akurat ja, póki co, jestem lekko rozczarowana) natomiast pozostałe dwa kosmetyki - na mojej skórze  sprawdziły się doskonale. Nie jestem ekspertem w dziedzinie kosmetologii, nie mam kierunkowego wykształcenia i jestem laikiem, jeśli chodzi o składy kosmetyków i trochę jest mi wstyd to przyznać, ale nie zwracam na nie zbyt dużej uwagi. Testuję dany kosmetyk i albo ma on pozytywny wpływ na moją skórę albo po prostu nie działa. 

Marka André Zagozda Laboratory jest firmą francuską od kilku lat wprowadzaną z dużym powodzeniem na rynki wielu państw. Obecność marki na polskim rynku zaowocowała współpracą z ponad 80 gabinetami dermatologicznymi, gabinetami medycyny estetycznej i chirurgii plastycznej, kilkunastoma wybranym ośrodkami SPA oraz instytutami specjalizującymi się w terapii ciała. Unikatowe produkty, o wysokich stężeniach aktywnych czynników, powstające pod marką André Zagozda Laboratory są logicznym następstwem i ukoronowaniem wykreowanych wcześniej linii. Są to najskuteczniejsze kosmetyki z alg morskich dostępne obecnie na rynku. Badania prowadzone przez Laboratorium doprowadziły w 1989 r. do uzyskania w skali przemysłowej, unikatowego w skali światowej, wyjątkowo wysoko skoncentrowanego, wodnego ekstraktu z alg Laminaria Digitata (ponad 50% suchej masy) – SEA PLASMA® a następnie do opracowania technologii pozwalającej włączyć ten niezwykle aktywny czynnik do większości swoich formuł. SEA PLASMA® to symbol wyróżniający dermo-kosmetyki Laboratorium André Zagozda i gwarantujący ich wyjątkową efektywność.


Definitywnie moim ulubieńcem w walce z niedoskonałościami skóry stała się maska Alg Peeling Mask. Zamknięta w estetycznym, chociaż niewielkim, bo 50 ml słoiczku rzeczywiście już po kilku pierwszych zastosowaniach podbiła moje serce. A po dwóch miesiącach regularnego stosowania oczyściła moją skórę ze wszystkich zanieczyszczeń i zaskórników, spłyciła pory, które są teraz czyściutkie jak nigdy oraz wyrównała jej strukturę. Owszem, nadal od czasu do czasu coś się pojawia na mojej skórze, ale są to sporadyczne przypadki, które zrzucam na karb nieodpowiedniej diety, stresu i małej ilości snu. 


Maska ma mocny zapach, który przypomina mi drożdże (zawsze lubiłam ten specyficzny zapach), gęstą żelową konsystencję, która jednak dobrze się rozprowadza po skórze. Nakładam ją na całą twarz czystymi palcami a nałożona warstwa wcale nie musi być bardzo gruba. Pomimo niewielkiej pojemności, jest bardzo wydajna (słoiczek starczy spokojnie na trzy miesiące stosowania dwa-trzy razy w tygodniu). W pierwszym tygodniu nałożyłam ją raz na około 5 minut. W kolejnych tygodniach stosowałam ją dwa-trzy razy w tygodniu trzymając już 15-20 minut. Nie dłużej, bowiem aktywne składniki zawarte w masce powodują, że po zmyciu, skóra jest lekko zaczerwieniona. Zaraz po nałożeniu maski czujemy lekkie pieczenie, które po chwili ustępuje. Maska nie powoduje złuszczania się skóry, nie ściąga jej a wręcz nawilża. Mam wrażenie, że jej działanie zbliżone jest trochę do bardzo mocnego peelingu enzymatycznego (lub lekkiego chemicznego) bowiem stymuluje odnowę naszej skóry od wewnątrz i rewelacyjnie pozbywa się zanieczyszczeń oraz zaskórników - zawarte w niej kwasy azelainowy i glikolowy działają przeciwłojotokowo i przeciwbakteryjnie. Dodatkowo reguluje wydzielanie sebum - od odkąd ją stosuję, praktycznie przestałam się świecić na twarzy a makijaż utrzymuje się i do 10 godzin - co wcześniej było niemożliwe. Teraz, chodząc do nowej pracy wyraźnie widzę tę różnicę (wcześniej musiałam po 3 godzinach poprawiać makijaż a teraz mam spokój na cały dzień). 

Cena 50 ml słoiczka to 299 zł, nie będę polemizowała na temat wysokiej ceny - kosmetyki Andre Zagozda rzeczywiście są bardzo drogie i nie wszystkie z nas na nie stać. Ale jeśli trafi tutaj kobieta, która boryka się z takimi problemami jak ja i ma do wydania kilkaset złotych na kosmetyk, to pewnie ta recenzja pomoże jej w pojęciu decyzji. 


Drugim kosmetykiem od André Zagozda, który sprawdził się na mojej cerze jest emulsja równoważąca wydzielanie sebum Sebum Equilibrating Emulsion. Podobnie jak maska, zamknięta jest w bliźniaczym słoiczku. Ma lekką kremowo-żelową konsystencję i przyjemny kwiatowy zapach. Doskonale nadaje się pod makijaż i do codziennego stosowania, kiedy nie musimy się malować a chcemy uzyskać aksamitny mat skóry na wiele godzin. Emulsja rzeczywiście bardzo dobrze matuje skórę i w moim przypadku nie spowodowała nadmiernego jej przesuszenia. Szybko się wchłania i pozostawia skórę gładszą i bardziej sprężystą. Stosowałam wiele matujących specyfików - wiele z nich"bieliło" moją twarz od nadmiaru matujących składników oraz wysuszało skórę przy dłuższym stosowaniu. Podczas stosowania tej emulsji nie ma tego efektu "białej buźki" a skóra jest matowa przez wiele godzin. Emulsja zawiera również filtry chroniące przed promieniowaniem UVA i UVB i jeśli nasz podkład ich nie posiada, to wiemy, że chociaż ona ochroni naszą skórę przed ich szkodliwym wpływem. 

Skład: Aqua (Water) – Propylene Glycol – Silica – Isocetyl Stearate - Iris Florentina (Orris Root Extract) (and) Zinc PCA (and) Retinyl Palmitate – Acetylmethionylmethylsilanol Elastinate (and) Glycyrrhiza Glabra (Liquorice Root Extract) (and) Salvia Officinalis (Sage Leaf Extract) (and) Saponaria Officinalis (Soap Wort Extract) – Thenoyl Methionate (and) Aloe Barbadensis (Aloe Leaf Extract) – Oleth-20 – Sorbitan Stearate – Glyceryl Stearate – Dimethicone – Zea Mays (Corn Germ Extract) – Cetyl Alcohol - Ethylhexyl Ethylhexanoate – Triethanolamine – Polysorbate 60 -Phenoxyethanol (and) Methylparaben (and) Butylparaben (and) Ethylparaben (and) Propylparaben – Arachidyl Propionate – Carbomer – Parfum (Fragrance) – Glycerin – Ethylhexyl Methoxycinnamate – Laminaria Saccharina (Algae Extract) -  Stearic Acid – Laminaria Digitata (Algae Extract) – Allantoin – Benzophenone-3 – Tetrasodium EDTA – Xanthan Gum – Urea – Hydrolized Collagen – Hydrolyzed Elastin - Linolenic Acid (and) Oleic Acid (and) Linoleic Acid (and) Palmitic Acid – Zinc DNA - Methylchloroisothiazolinone (and) Methylisothiazolinone –Butylhydroxyanisol (and) Butylhydroxytoluen (and)  – Propoyl Gallate (and) Citric Acid (and) Arachis Hypogaea (Arachid Oil) –  Linalool – Hexyl Cinnamal – Benzyl Salicylate – Benzyl Benzoate –Hydroxyisohexyl 3-Cyclohexene Carboxaldehyde - Citronellol -Butylphenyl Methylpropional – Eugenol – Citral – Limonene – Farnesol – Isoeugenol

Cena 50 ml słoiczka to 185 zł. 

Wszystkie otrzymane przeze mnie produkty miały dołączone ulotki w języku polskim ze sposobem ich stosowania, składem i właściwościami. Pisze o tym, bowiem pamiętam, ze dziewczyny w swoich recenzjach pisały, że opakowania kosmetyków nie zawierały tych informacji. Jeśli chodzi o ocenę składu kosmetyków - pozostawiam ją tym z Was, które się na tym znają. 


Wracając do witaminy C, nadal ją stosuję i mam nadzieję, że niedługo napiszę Wam, czy w końcu się sprawdziła czy też nie. Sama jestem ciekawa, bo póki co sypię ją codziennie do kremu na noc i nic...

Czyżby ideał czyli tusz Avon Aero Volume

$
0
0
Tusze do rzęs kolekcjonuję - mam ich w tej chwili chyba około 10 "w użyciu" ale praktycznie żaden nie jest idealny. A to szczoteczka nie taka jak lubię, a to oprósza się po kilku godzinach, a to odbija mi się na górnej powiece. W życiu bym nie przypuszczała, że to własnie tusz od Avon czyli Aero Volume zostanie moim ulubieńcem bo przyznam, że w jego przypadku nie mam się do czego przyczepić. 


Jest to najlżejszy tusz AVON, który pogrubia rzęsy. Dzięki technologii "Zero Gravity" jego formula zawiera cząsteczki wypełnione powietrzem, a to sprawia, ze rzęsy są pogrubione, a jednocześnie lekkie i uniesione. Do zachwycającego efektu przyczynia się również nowatorska szczoteczka z długimi, miękkimi włóknami, która unosi rzęsy i równomiernie pokrywa je tuszem.

Akurat szczoteczki nie nazwałabym nowatorską - jest zwykła, dość cienka i z regularnym włosiem ale jest w tym tuszu coś, co sprawia, że rzęsy są wydłużone, lekko podkręcone, nieźle porozdzielane i faktycznie lekkie. Tusz nie pogrubia specjalnie rzęs, ale akurat tego nie oczekuję - najważniejsze jest to, że nawet w ciągu 10 godzin noszenia - nie oprósza się, nie spływa i nie zostawia mało estetycznych "łapek" na górnej powiece. Łatwo się zmywa żelem do mycia twarzy, chociaż i tak potem przemywam oczy micelem. 


Opakowanie jest zwyczajne - plastikowe, bez bajerów ale jeśli chodzi o tusze do rzęs, to opakowanie akurat jest najmniej istotną sprawą. Występuje w dwóch wersjach kolorystycznych - czarnej i brązowej. I chociaż kosztuje 36 zł, to aktualnie jest na niego super promocja i można go kupić za zaledwie 17,99 zł. 

Przyznam szczerze, że dawno tusz do rzęs tak mnie pozytywnie nie zaskoczył i kto by przypuszczał, że to akurat tusz od Avon zostanie moim faworytem?

Jestę księżniczką czyli Call Me Princess Crushed Crystals od Catrice

$
0
0
A już myślałam, że przeszła mi faza na lakiery piaskowe. Oczywiście myliłam się, bowiem kiedy tylko mój wzrok padł na piaski z nowej kolekcji Catrice Crushed Crystals... dostałam oczopląsu. 


Spośród pięknych ale ciut oczywistych odcieni wybrałam ten, który zauroczył mnie totalnie - Call Me Princess - czyli cukierkowy róż z mnóstwem złotych drobinek. To jest piasek typu "bardzo drobne i miałkie drobinki" - nie przepadam za tymi, które posiadają w środku tzw. łuski bo nie cierpię i nie mam cierpliwości do ich zmywania. Dla takiego efektu jestem w stanie się trochę pomęczyć, ale łuski mnie przerażają.

Ten odcień kryje idealnie dopiero przy 3 warstwach ale jak to piasek - wysycha w oka mgnieniu, więc 3 warstwy nie przerażają. Mieni się i błyszczy i chyba na co dzień jest trochę za bogaty ale efekt, chociaż trochę odpustowy bardzo mi się podoba bo jednak sroka ze mnie. Lakier kosztował ok. 11 zł za wielką butlę i już wiem, że dołączą do niego kolejne. 

A Wam jak się podoba moja księżniczka?


I kilka fotek w sztucznym świetle lampy flash - też jest magicznie.

Powitanie wiosny czyli nowości ach nowości!!

$
0
0
Ostatni tydzień uraczył mnie wieloma smakowitymi nowościami kosmetyków do makijażu i dwoma kosmetykami do bardzo specyficznej pielęgnacji skóry.

Po pierwsze przedstawiam letnie nowości od Douglas Summer Affair - czyli trzy soczyste kolory błyszczyków i lakierów do paznokci w odcieniach:
  • opalizującym błękicie Malediwów 
  • delikatnym, słodkim koralu
  • iskrzącym się, piaskowym beżu
  • chłodnym, cukierkowym różu
Lakiery Douglas Absolute - 25 zł / 8ml 
Błyszczyki Douglas Absolute - 39 zł / 11ml


W moim posiadaniu znalazły się następujące kolory - Błyszczyk Douglas Absolute Summer Affair nr 32 oraz nr 31, lakier do paznokci Douglas Absolute SUMMER LOOK nr 38 oraz 39.

Cala kolekcja Absolute Affair prezentuje się tak - prawda że soczysta i letnia?



Kolejnymi kosmetykami do makijażu, które dostałam, to produkty nieznanej mi do tej pory marki FM Group. Firma FM GROUP MAKE UP oferuje wysokiej jakości kosmetyki do makijażu, bogate w składniki mineralne, ekstrakty i olejki roślinne, które zapewniają skórze piękny, naturalny wygląd i doskonałą ochronę. Szeroka gama najmodniejszych kolorów pozwala na stworzenie pięknych makijaży, zarówno dziennych, jak i wieczorowych. W ofercie znajdują się kosmetyki stworzone z myślą o różnych typach urody.

To tylko cześć z mojego zbioru kosmetyków od FM Group - wszystkie będę prezentować sukcesywnie na blogu a i dla Was będzie niespodzianka - specjalne rozdanie, gdzie do wygrania będzie ogromna paczka pełna kosmetyków do makijażu od FM Group.

Dzięki tej marce miałam bowiem okazję uczestniczyć w sobotnim Śniadaniu Blogerów poprzedzającym Warsaw Fashion Weekend i wygrałam jedną z 3 nagród w konkursie na najlepszy makijaż wykonany na tzw. "face chart". Nagrodą była ogromna ilość kosmetyków, którymi zamierzam się z Wami podzielić. Cieszycie się? 


A to moja konkursowa praca  ;)


No i na koniec bardzo specyficzna pielęgnacja, czyli kosmetyki cenionej na amerykańskim rynku dermatologicznej marki SkinCeuticals. Lekarze i profesjonaliści w zakresie pielęgnacji skóry określają mianem kosmeceutyków zaawansowane preparaty do pielęgnacji skóry stojące pomiędzy kosmetykami a farmaceutykami. Działanie aktywnych składników kosmeceutyków musi być potwierdzone kliniczne i mają one obowiązek dostarczać skórze korzyści biologicznych. Preparaty SkinCeuticals zapewniają naukowo udowodnioną poprawę stanu skóry dzięki umiejętnie opracowanym, eleganckim formułom do niestandardowych programów pielęgnacji.

Kosmetyki dostałam od mojej pani dermatolog z Gabinetu Dermea i są one przeznaczone do pielęgnacji dojrzałej ale problematycznej skóry. Jako nastolatka borykałam się bowiem z trądzikiem młodzieńczym a teraz jako kobieta prawie 38 letnia mam tzw. trądzik dorosłych  chociaż nie jest on tak silny i widoczny jak kilkanaście lat temu, to nadal na mojej twarzy pojawiają się znienacka pryszcze. Kurację rozpoczęłam w ubiegłą środę i póki co nieźle się złuszczam po kwasie salicylowym zawartym w Blemish + Age Defense. 

PHLORETIN CF GEL - preparat antyoksydacyjny w postaci serum w żelu łączący 2% floretynę, 10% kwas L-askorbinowy i 0,5% kwas ferulowy.
  • Zapewnia zaawansowaną ochronę przed promieniowaniem UVA i UVB
  • Stymuluje syntezę kolagenu w celu wyeliminowania objawów starzenia
  • Zmniejsza przebarwienia i przyspiesza odnowę komórkową skóry oraz poprawia jej teksturę
  • Zapobiega pojawianiu się mutacji komórek, takich jak dimery tyminy, osłaniając DNA skóry
  • Dostarcza substancje czynne o kontrolowanej zdolności do przenikania przez skórę oraz lekką i świeżą konsystencję

BLEMISH + AGE DEFENSE - Kuracja z kwasem salicylowym do leczenia trądziku dla starzejącej się skóry skłonnej do wyprysków.
  • Redukuje nadmierną produkcję sebum
  • Redukuje odpowiedzialne za powstawanie trądziku bakterie P. acnes
  • Redukuje plamistość, niedoskonałości i wyrównuje koloryt skóry
  • Odblokowuje zatkane pory
  • Zmniejsza oznaki starzenia na powierzchni skóry

    Zimowe denko czyli bye bye pustaki

    $
    0
    0
    Dzisiaj czas pożegnań - przedstawiam Wam zbiór pustych opakowań po kosmetykach do pielęgnacji, które uzbierały mi się przez ostatnie dwa miesiące. Jedne okazały się hitami, drugie wielkimi bublami a jeszcze inne okazały się po prostu sympatyczne chociaż szału nie zrobiły. Oto garstka mini recenzji z mojego zimowego denka.


    1. Żel myjący Ziaja med z kuracji antybakteryjnej - wielgachna porażka i to nie tylko żelu ale i toniku z tej serii który dawno już powędrował do kosza. Żel nie pieni się, nie usuwa makijażu nie odnotowałam też żadnego wpływu na kondycję mojej cery - ot jakbym myła buzię samą wodą. Żelu i toniku z tej serii nie polecam. W zestawie miałam również krem - i chociaż stosuję go w weekendy, bowiem trzymam go w łazience mojego bojfrenda - to tutaj jestem pozytywnie zaskoczona. Jeśli przyjdzie Wam ochota na kurację antybakteryjną od Ziaja med - to celujcie wyłącznie w krem! 

    2. Lakier Syoss Hold & Flex - super mocny super utrwalający lakier. Lakiery Syoss kupuję od lat i bardzo je lubię. Rzeczywiście do utrwalenia krótkich włosów nadają się idealnie a trafiając na dobrą promocję w Rossmannie zapłacimy za niego ok. 10 zł. 

    3. Yoskine Szafirowy Peeling Przeciwzmarszczkowy - to jeden z tych produktów, które kocham odkąd pojawiły się na naszym rynku, regularnie kupuję a jeszcze nie dorobił się własnej recenzji. To mocny bardzo drobnoziarnisty zdzierak - taka domowa mikrodermabrazja. Buzia jest wyraźnie wygładzona, rozjaśniona ale nie podrażniona. To definitywny hit Yoskine i mój :) 

    4. AA Beautiful Body balsam do ciała pod prysznic - jako wielka fanka balsamów do ciała od AA (bo sa wydajne i niedrogie) ten kosmetyk potraktowałam jako swojego rodzaju novum, bowiem nie znam bliźniaczych kosmetyków od konkurencji. W wielkie mrozy, kiedy moja skóra potrzebowała czegoś mocnego do nawilżenia - nie sprawdził się kompletnie. Kiedy jednak mrozów nie było a ja - mega leń balsamowy stosowałam go pod prysznicem - rzeczywiście dawał radę - nie używałam już innego balsamu po wyjściu z kąpieli a skóra była gładka i całkiem nieźle nawilżona. Myślę, że wiosną i latem sprawdzi się doskonale - zaczęłam już druga butlę tylko o innym zapachu.

    5. Pianka do mycia twarzy od Love Me Green - bardzo dobry produkt, jeśli do mycia buzi lubimy stosować produkty o takiej konsystencji. Pięknie pachnie, łagodzi podrażnienia i nie szczypie w oczy - to oprócz pianek od Pharmaceris moja ulubiona pianka. 

    6. Szampon Aussie Miracle Moist - powróciłam do niego i chociaż marka Aussie zbiera baty i cięgi to ja ją lubię a raczej lubią ją moje włosy, które po umyciu Aussie są miziate, miąchate i milutkie - po prostu lubią silikony i już :)

    7. Maska od J Beverly Hills hair & scalp intensive treatment - jest to intensywna kuracja do skóry głowy i włosów - po prostu mój hit wszech czasów - zimą na skutek stresu (z powodu braku pracy) oraz noszenia czapki - strasznie mnie swędziała skóra głowy. Swędziała tak strasznie, że nawet przez sen potrafiłam się nerwowo drapać. Nic nie pomagało - dopiero ta maska jak i seria od Organique Bloom Essence spowodowały, że skóra głowy wróciła do równowagi i przestała swędzieć. Maska jest niesamowicie wydajna - stosujemy ją na włosy jak i skórę głowy - daje porządne uczucie "mentolnięcia" - cudownie chłodzi, koi i uspokaja skórę. Włosy natomiast są mocniejsze i chyba zaczęły odrastać (mój fryzjer powiedział w piątek, że mam strasznie dużo tzw. baby hair) - myślę, że to definitywnie zasługa tej maski, bowiem od 3 miesięcy używałam jej regularnie po każdym myciu włosów. Mam jeszcze jedno opakowanie i już je otwieram. 

    8. Żel pod prysznic Organique z serii Anti-Age - akurat on szału nie zrobił. Ładnie nawilżał ciało, dobrze oczyszczał skórę i na początku miał piękny winogronowy zapach. Piszę na początku, bowiem po kilkunastu sekundach piękny zapach gdzieś uciekał i pojawiał się dziwny, trudny do zdefiniowania i niezbyt przyjemny... smrodek? Jako wielka fanka produktów do kąpieli od Organique - nie będę ściemniać i tego produktu akurat Wam nie polecę. 

    Keep on rockin' czyli Benefit Rockateur

    $
    0
    0
    Dla miłośniczek nietuzinkowych opakowań, które mogą zdobić nasze toaletki jak i miłośniczek ciekawych produktów do policzków, które jednocześnie lekko je rozświetlają jak i brązują - marka Benefit ma kosmetyk wręcz idealny. 


    To pachnący różami (tak tak - zapach jest bardzo realistyczny) róż dla ostrych lasek czyli Rockateur. Ale niech Was nie zmyli to śliczne i delikatne opakowanie z lusterkiem, bo w środku - niesamowite tłoczenie na tym lekko rudawo-złoto-brązowym produkcie dodaje mu pazura. 

    To kosmetyk z rodzaju multifunkcyjnych - brązuje, rozświetla i nadaje zdrowy koloryt naszej cerze. Nałożony na opaloną skórę twarzy czy dekoltu - podkreśli je w seksowny i drapieżny sposób. Podczas wielu godzin noszenia nie wyciera się, nie spływa i nie traci nic ze swojego uroku. Jest mocno napigmentowany więc musimy ostrożnie go aplikować aby nie porobić sobie placków na twarzy ale lekkie blendowanie pędzlem do różu i momentalnie stapia się z naszą skórą. 


    Nie znam jego braci - Hoola i Coralisty ale akurat to jego odcień podoba mi się najbardziej. Jest aksamitny, nie oprósza się podczas nabierania pędzle a ubywa go w ślimaczym tempie. To drogi ale niesamowicie wydajny kosmetyk. U mnie już nie widać rockowego napisu.... ale to własnie po niego sięgałam przez całą jesień i zimę. Teraz stawiam na różowe róże do policzków ale z pewnością latem, kiedy twarz zostanie muśnięta słońcem powrócę do seksownego Rockateur'a.

    Cena opakowania to 145 zł ale oczywiście w drogerii Sephora mamy częste promocje i wtedy warto upolować coś od Benefit.

    Summer Affair czyli najnowszy lakier Douglas Nails

    $
    0
    0
    Ten lakier niedawno zapowiadałam w poście o nowościach. Marka Douglas uraczyła nas serią lakierów Summer Affair - w kolorach kojarzących się z latem:
    • opalizującym błękicie Malediwów 
    • delikatnym, słodkim koralu
    • iskrzącym się, piaskowym beżu
    • chłodnym, cukierkowym różu


    Dzisiaj prezentuję Wam kolor o numerku 38 to mocny neonowy koral, który w sztucznym świetle staje się fuksją. Muszę powiedzieć, że Douglas chyba zmienił formułę lakierów, bowiem poprzednie serie były ciut za gęste, lekko maziste i długo wysychały. Tutaj zauważyłam, ze lakier jest rzadszy, lepiej kryje i nie smuży, nie podkreśla nierówności płytki dając lekko żelowe wykończenie no i w końcu wysycha w przyzwoitym tempie. 

    Cena lakierów Douglas Nails to 25 zł.

    Jak Wam się podoba Summer Affair, czyli letni romansik? Dla mnie jest odjechany!


    A tutaj fotka w sztucznym świetle dla pokazania jaki z niego kameleon.


    Jak zwalczyć przebarwienia czyli reportaż z zabiegu Cosmelan

    $
    0
    0
    Skóra kobiety po 30 roku życia jest podatna na przebarwienia związane z hiperpigmentacją na tle hormonalnym, czyli trudnym do wyleczenia (tzw. melasma). Dodatkowo częsta ekspozycja na słońce, z której kobietom tak ciężko zrezygnować powoduje, że ciemne plamki na ciele (zwłaszcza na twarzy) pogłębiają się i utrwalają. 


    Zabieg Cosmelan jest całkowicie bezbolesny ale wymaga od kobiet cierpliwości, regularności w stosowaniu otrzymanych preparatów a także rygoru w pielęgnacji w domu. Cosmelan jest najbardziej popularnym na świecie peelingiem dającym sobie doskonale radę nawet z najcięższymi przypadkami przebarwień. Dodatkowo zabieg Cosmelan przywraca równowagę skórze tłustej, zmniejsza wydzielanie łoju i w dużym stopniu zwęża pory. Jest to najskuteczniejszy zabieg w terapii przebarwień ale rewelacyjnie sprawdza się też przy skórze tłustej, łojotokowej, z rozszerzonymi porami oraz przy zmianach potrądzikowych. Jest to również bardzo skuteczna terapia antyageing. Przebarwienia niestety mają tendencję do nawracania. Nie mamy gwarancji, że Cosmelan pozbędzie się ich raz na zawsze. Dlatego też zalecane jest wykonywanie zabiegu w zależności od kondycji naszej skóry. 


    Takiemu zabiegowi poddała się w styczniu tego roku moja przyjaciółka Daria, która od kilku lat zmaga się z dużymi przebarwieniami na czole i policzkach. Wybrałyśmy się razem do Gabinetu Dermea na wizytę do Pani dr Stanković, która już podczas konsultacji stwierdziła, że Daria jest pacjentką doskonałą do wykonania peelingu Cosmelan - przebarwienia na czole i policzkach były bardzo widoczne, a do tej pory Daria ukrywała je pod grubą warstwa makijażu. Pani doktor opowiedziała nam na czym polega zabieg i jaka jest konieczna pielęgnacja twarzy po jego wykonaniu. Dodatkowo podkreśliła, że z uwagi na specyfikę zabiegu oraz możliwość wystąpienia ostrej reakcji bezpośredniej, Cosmelan musi być wykonywany w gabinecie lekarskim pod nadzorem lekarza dermatologa. Pod żadnym pozorem pacjencji nie powinni sami wykonywać zabiegu preparatami zakupionymi przez internet, które nie pochodzą ze sprawdzonego źródła.

    Zabieg składa się z 2 etapów:

    Etap 1 - wywiad lekarski

    W wywiadzie należy poinformować osobę prowadzącą o poddawaniu się wcześniejszym zabiegom estetycznym - w szczególności głębokim peelingom, oraz kuracjom retinoidowym (zewnętrznym, doustnym). Zebranie informacji np.dotyczących historii choroby, zażywanych leków czy przebytych zabiegów estetycznych pozwala przeprowadzić kurację w sposób bezpieczny i efektywny. Lekarz prowadzący wykonuje zabieg oczyszczający i odtłuszczający skórę płynem Cosmelan®, a następnie nakłada maskę Cosmelan® 1, która przypomina w kolorze ciemny fluid. Pacjent z nałożoną maską udaje się do domu, po czym usuwa ją zgodnie ze wskazówkami podanymi w gabinecie.

    w takiej masce Daria udała się do domu

    Etap 2 - kontynuacja kuracji przez pacjenta w domu:

    W tej części kuracji pacjent stosuje preparat Cosmelan® 2 przez kolejne 2-3 miesiące od zabiegu, według schematu dobranego przez osobę prowadzącą. W trakcie trwania kuracji pacjent wciąż znajduje się pod nadzorem lekarza dermatologa - na zasadzie regularnych wizyt kontrolnych. W trakcie trwania kuracji nie można jednocześnie stosować, żadnych innych środków wybielających i złuszczających. W przeciwnym razie planowane efekty terapeutyczne mogą zostać nieosiągnięte. Terapia nie może zostać przerwana bez wiedzy osoby prowadzącej w założonym czasie jej trwania.

    Pielęgnacja skóry w czasie trwania kuracji Cosmelan®:

    Nalezy nawilżać skórę preparatem HydraVital Factor K około 15 min. po zmyciu maski Cosmelan® 1 i po każdym nałożeniu kremu Cosmelan® 2 oraz kilkakrotnie w ciągu doby w czasie między aplikacjami Cosmelan® 2.
    • nie stosować mydła, kosmetyków z zawartością alkoholu.
    • nie wykonywać pilingów,
    • 10 dni po zabiegu nie wykonywać makijażu lub do wykonywania makijażu używać kosmetyków uzgodnionych z lekarzem,
    • chronić się przed słońcem przez co najmniej 4 tygodnie,
    • nie uczęszczać na solarium,
    • stosować kremy z wysokim filtrem słonecznym (bardzo ważne).

    Oto zdjęcia, które podczas kuracji robiła sobie w domu Daria. Wybaczcie jakość ale Daria nie jest blogerką i nie za bardzo radzi sobie z tzw. "selfie". 

    Przez kilka dni po zabiegu, skóra twarzy jest mocno zaróżowiona. To znak, że zaraz nastąpi jej złuszczanie. W tym czasie Daria nie chodziła do pracy - pani doktor wypisała jej zwolnienie lekarskie aby spokojnie mogła przejść kurację. 


    Skóra w końcu zaczęła się łuszczyc i Daria wyglądała niezbyt ciekawo. Ale dla końcowego efektu warto się trochę pomęczyć. 


    Przez całą kurację, Daria rygorystycznie trzymała się zaleceń lekarza. W końcu, po dwóch miesiącach od zabiegu nadszedł dzień, kiedy Daria przyjechała do mnie aby pokazać efekty, jakie dał zabieg. I wierzcie mi, byłam pod ogromnym wrażeniem różnicy, jaka nastąpiła w kolorycie jej skóry. Skóra twarzy nadal była lekko zaróżowiona ale w bardzo zdrowy sposób, dodatkowo była rozjaśniona, wygładzona a pory spłycone. Daria nie miała już praktycznie żadnych przebarwień a w dodatku buzia jakby odmłodniała. Daria powiedziała mi, że niektórzy znajomi pytali ją czy robiła sobie lifting. Zabieg Cosmelan nie tylko pozbył się przebarwień, w widoczny sposób po prostu odjął Darii 5 lat. Zobaczcie na zdjęcia "przed i po", które doskonale pokazują jaką dużą metamorfozę przeszła moja przyjaciółka. Do tego kilka kilogramów mniej, co widać po owalu twarzy i Daria jest gotowa powitać wiosnę. Oczywiście nici z opalania - teraz jej najlepszym przyjacielem są wysokie filtry. 


    Zabieg Cosmelan jest bezpieczny, teoretycznie może być wykonywany o każdej porze roku, lecz nie poleca się wykonywania zabiegu w miesiącach letnich, gdy jest zwiększona ekspozycja na promieniowanie słoneczne. Odpowiedni dla każdego fototypu skóry. 

    Istnieją przeciwwskazania do wykonywania tego zabiegu i są to:
    • Ciąża
    • Depilacja (przeciwwskazanie względne)
    • Epilacja laserowa (ok. 2 tygodni przerwy)
    • Trądzik w fazie aktywnej (przeciwwskazanie względne)
    • Słońce/Ekspozycja na promieniowanie UV (przeciwwskazanie względne)
    • Opryszczka w fazie aktywnej
    • Aktywne stany zapalne
    • Peelingi chemiczny (ok. tygodnia przerwy)
    • Retinoidy ogólnie (ok. 6 miesięcy przerwy)
    • Pochodne witaminy A stosowane zewnętrznie (ok. 2 tygodni przerwy).

    Teraz Daria nie musi już mocno tapetować twarzy - wystarcza jej lekki krem tonujący z wysokim filtrem - zobaczcie, jaka z niej piękna dziewczyna. I to w dodatku bez grama makijażu. A wszystko dzięki zabiegowi Cosmelan. Daria dziękuję Ci za to, że zgodziłaś się wziąć udział w reportażu - myślę, że uzyskane przez Ciebie efekty pozwolą innym kobietom zdecydować się na taki zabieg. Pani dr Stanković dziękuję za opiekę nad moją przyjaciółką i za to, że dzięki Gabinetowi Dermea w końcu pozbyła się tych koszmarnych przebarwień. 

    Wygraj kosmetyki do makijażu od FM Group

    $
    0
    0
    Tak jak obiecywałam, licznik obserwatorów właśnie sięgnął 2000 - zatem ruszamy z konkursem, gdzie do wygrania jest paczka 9 kolorowych kosmetyków od FM Group, która zawiera:
    1. paletkę do makijażu w odcieniu Sunshine
    2. CC Cream Colour & Care w odcieniu Bright Ivory
    3. CC Powder w odcieniu Clever Honey
    4. Multicolour Highlighter w odcieniu Golden Jewel
    5. Diamond Eye Pencil w odcieniu Lucid Pink
    6. Dwa cienie Cashmere Eyeshadow w odcieniu Butterfly Blue i Moss Green
    7. Dwa cienie mineralne Mineral Loose Eyeshadows w odcieniu Aquatic Green i Purple Frost


    Regulamin:
    1. w konkursie mogą wziąć wyłącznie udział publiczni obserwatorzy mojego bloga,
    2. wszyscy biorący udział musza mieszkać na terenie Polski i być osobami pełnoletnimi,
    3. konkurs trwa od 7 kwietnia br. do północy 25 kwietnia br.,
    4. wyniki ogłoszę 27 kwietnia br.
    5. aby wziąć udział musisz wypełnić formularz i czekać na wyniki - osoby, które udostępnią informację o konkursie na swoim blogu otrzymają dodatkowe 3 losy,
    6. osoby, które udostępnią informację o konkursie na Facebooku otrzymają jeden dodatkowy los,
    7. możecie oczywiście udostępnić informację o konkursie na dwa sposoby - w ten sposób zdobędziecie razem aż 5 losów,
    8. Rozdanie nie podlega przepisom Ustawy z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach wzajemnych (Dz. U. z 2004 roku Nr 4, poz. 27 z późn. zm.). Wszelkie reklamacje i pytania proszę kierować na adres siouxie.blog@gmail.com

    Minerały na twarz czyli puder w kamieniu od SO'BiO étic

    $
    0
    0
    Po ogromnej fascynacji pudrami mineralnymi od Lily Lolo, które nie do końca są wygodne w codziennym stosowaniu, bowiem aplikacja sypkiej konsystencji zajmuje mi rano zbyt wiele czasu, trafiłam na puder mineralny w kamieniu od SO'BiO étic


    SO BIO etic wykorzystuje bioróżnorodność w służbie najpiękniejszej wśród wszystkich kreacji – kobiecie. W przeciwieństwie do środków chemicznych, natura szanuje i służy integralności ludzkiego ciała. SO BIO étic projektuje i produkuje swoje certyfikowane organiczne kosmetyki i produkty do higieny czyniąc dary natury dostępnymi dla wszystkich, w etyczny sposób. Wszystkie te produkty posiadają delikatny, naturalny zapach. Mają miękką i delikatną strukturę odpowiednią do wszystkich typów skóry i łatwe w użyciu opakowania oraz składy przyjazne środowisku. Produkty SO’BiO étic® są ceryfikowane przez ECOCERT, spełniają również wymogi karty Cosmebio.


    Puder zamknięty jest w estetycznej puderniczce, co prawda bez gąbeczki i lusterka - ale nabieram go pędzlem kabuki, więc nie są one dla mnie niezbędne. Oko przyciąga również sympatyczne tłoczenie na jego powierzchni.


    Ma bardzo twardą i zwartą konsystencję i nie oprósza się podczas nabierania pędzlem - bardzo lubię takie twarde pudry w kamieniu bowiem nie brudzimy nic dookoła. Puder nie posiada kompletnie żadnego zapachu. Pozostawia skórę na długi czas matową, świetnie kryje i ślicznie wyrównuje koloryt skóry - zresztą widać to świetnie na zdjęciach. Nie widać go na twarzy po przypudrowaniu buzi - to dla mnie ogromny plus bowiem mam z tym spory problem. Podczas 9 godzin w pracy nie waży się, nie spływa z buzi no i najważniejsze- nie zapycha. Może spokojnie być stosowany przez osoby z problematyczną cerą. 

    Mój kolor to odcień 02 Beige Dore - mam wrażenie, że jest ciut za ciemny ale kiedy moja skóra nabierze w końcu lekkiej opalenizny - będzie idealny. Gdybym miała wybierać pomiędzy sypkimi Lily Lolo a tym od SO'BiO étic, to definitywnie postawiłabym na ten puder bowiem jest bardziej wygodny w aplikacji i możemy go schować do naszej kosmetyczki. 

    Cena pudru to 62,90 zł - m.in do kupienia w sklepie Matique

    Nowości w Drogerii Natura czyli kolorowo z My Secret i Sensique oraz coś dla Was!

    $
    0
    0
    Marki dostępne w Drogerii Natura czyli My Secret i Sensique co jakiś czas racza nas feerią kolorów ale tym razem idealnie wstrzeliły się w neonowe i pastelowe trendy nadchodzącego sezonu. 

    SENSIQUE VELVET TOUCH EYE SHADOW

    Aksamitne, nieperfumowane cienie do powiek o delikatnej jedwabistej strukturze, łatwe w aplikacji. Dostępne 12 kolorów. Cena 6,99 zł


    My Secret paletka czterech cieni HOT COLORS – edycja limitowana wiosna 2014

    Paleta matowych cieni w intensywnych kolorach, które wpisują się w najnowsze trendy na wybiegach. Aksamitna i delikatna struktura ułatwia aplikację. Cienie znakomicie przylegają do powieki, kryją już po pierwszej warstwie. Waga 4 g. Cena 13,99 zł.


    My Secret błyszczyk do ust HOT COLORS Lip gloss – edycja limitowana wiosna 2014

    Długotrwale nawilżenie i delikatny kolor, który gwarantuje idealny look. Nie zawiera parabenów. Dostępny w 5 kolorach. Pojemność 7 ml. Cena 11,99 zł.


    Prawda, że piękne są te kolory? A ceny kosmetyków jak zwykle zachęcają do zakupu. Dla Was mam natomiast rozdanie - na moim fan page na Facebooku, gdzie możecie wygrać zestaw tych soczystych kosmetyków. 

    Boski Denim Shine czyli lakier od FM Group

    $
    0
    0
    Od dwóch tygodni testuję kosmetyki do makijażu od FM Group ale na pierwszy ogień poszedł oczywiście lakier do paznokci w cudownym metalicznym kolorze Denim Shine


    Po pierwsze to jeden z szybciej schnących lakierów jakie ostatnio miałam okazję używać. Idealnie kryje już po nałożeniu pierwszej warstwy, nie zostawia smug ale piękną, błyszcząca taflę. Nie wyciera się na końcach przez dobre kilka dni, chociaż u mnie lakiery zazwyczaj nie odpryskują i tak też jest w jego przypadku więc nie będę się rozpisywać o jego trwałości. Mam jakieś dziwne paznokcie i lakiery zmywam po tygodniu, kiedy po prostu pojawia się "odrost".

    Maluszka pomalowałam holosiowym topem od Colour Alike :)


    Jestem oczarowana tym kolorem i wiem, że kiedy będę potrzebować szybkiego i bezproblemowego manicure to sięgnę własnie po niego.

    Obok tego koloru nie można przejść obojętnie a FM Group ma w swojej ofercie aż 24 odcienie w metalicznym jak i zwykłym wykończeniu. Lakier kosztuje 17,90 zł. 

    Ulubiony dzienniak czyli krem od Love Me Green

    $
    0
    0
    Recenzje kosmetyków do pielęgnacji twarzy pojawiają się u mnie niezwykle rzadko, bowiem ostatnio powracam do moich już sprawdzonych mazideł. Takim powracającym ulubieńcem jest Regenerujący krem na dzień od Love Me Green. Razem z kremem na noc, o którym już pisałam, dla mnie stanowią duet idealny. 


    Zarówno krem na noc jak i krem na dzień mają podobną nutę zapachową - słodką, lekko egzotyczną i bardzo relaksującą (krem na dzień to zapach Karite Exotique a na noc kwiatów frangipani). Krem na noc jest gęstszy, bardziej treściwy i wolniej się wchłania. Natomiast krem na dzień jest leciutki, aksamitnie delikatny i na długo daje mega mocny zastrzyk nawilżenia bez efektu uczucia tłustej skóry. Całą zimę stosowałam go pod makijaż i sprawdzał się rewelacyjnie - cudownie nawilżał i łagodził podrażnienia wywołane mrozem. Krem nie uczulał, nie zapychał porów i nie podrażniał oczu kiedy przez przypadek dostał się do oczu. Dla mnie chodzący ideał. 

    INCI: AQUA (WATER), ALOE BARBADENSIS LEAF JUICE*, CAPRYLIC/CAPRIC TRIGLYCERIDE, GLYCERIN, CETEARYL ALCOHOL, BUTYROSPERMUM PARKII (SHEA) BUTTER EXTRACT*, DICAPRYLYL ETHER, PUNICA GRANATUM SEED OIL*, ARGANIA SPINOSA KERNEL OIL*, PRUNUS ARMENIACA (APRICOT) KERNEL OIL*, SODIUM STEAROYL GLUTAMATE, GLYCERYL STEARATE, CETEARYL GLUCOSIDE, BENZYL ALCOHOL, FAGUS SYLVATICA (BEECH TREE) BUD EXTRACT*, PARFUM (FRAGRANCE), LAUROYL LYSINE, XANTHAN GUM, HELIANTHUS ANNUUS (SUNFLOWER) SEED OIL, CITRIC ACID, DEHYDROACETIC ACID, ROYAL JELLY EXTRACT*, SODIUM HYDROXIDE, BENZOIC ACID, SORBIC ACID, POTASSIUM SORBATE, SODIUM BENZOATE, PLUMERIA ALBA FLOWER EXTRACT, LIMONENE, LINALOOL, CITRAL, GERANIOL, CITRONELLOL, FARNESOL, CINNAMAL, EUGENOL, BENZYL BENZOATE, CINNAMYL ALCOHOL
    * z upraw ekologicznych


    Produkt posiada certyfikat Ecocert. Produkt nie zawiera: parabenów, Phenoxyethanol, Silikon, EDTA, mineralnych olejów pochodzących z przemysłu petrochemicznego, etoksylowanych produktów. Zapach otrzymywany na bazie naturalnych wyciagów roslinnych, produkt testowany dermatologicznie, nie testowany na zwierzętach. Ocena Aplikacyjna (Użytkowa) nr BDA 13307/13.

    Jeśli szukacie mocno nawilżającego ale jednocześnie delikatnego jak chmurka kremu, to właśnie taki jest krem od Love Me Green. Dodatkowo LMG obniżyło ceny swoich kosmetyków i krem nie kosztuje już 99,00 zł ale 74,90 zł. 

    Ale dziwadło czyli Rimmel Scandaleyes Rockin' Curves

    $
    0
    0
    Po kompletnym niewypale tuszu do rzęs oraz eye-linerze Rimmel z serii Scandaleyes, firma nie poddała się i wypuściła niedawno kolejny tusz Scandaleyes tym razem noszący nazwę Rockin' Curves czyli po naszemu "kołyszące się krągłości". 


    Rzeczywiście pierwsze, co nas uderza to wielka, dziwna szczotka pogięta w esy floresy. W pierwszej chwili pomyślałam - jak ja mam tym pomalować rzęsy, hmmm? Już tamtą szczotką nie umiałam objąć swoich krótkich i prostych ja druty rzęs a co dopiero tym dziwadłem. Jak się okazuje - jest jednak coś w tej szczotce, co pomaga idealnie uchwycić nawet najkrótsze i najbardziej oporne rzęsy. Te wygięcia i lekkie operowanie szczoteczkę (trzeba ja wyczuć) idealnie suną po naszych rzęsach - pogrubiając je, wydłużając i lekko podkręcając.

    Niestety tusz trochę skleja rzęsy i z tym muszę radzić sobie grzebyczkiem od Inglot, ponadto podczas 9-godzinnego noszenia zauważyłam malusieńkie drobinki pod oczami - to znak, że tusz lekko się oprósza (nie zauważyłam tego, póki nie zaczęłam malować się nim do pracy).


    Plusem jest definitywnie to, że nie robi  stempelka na górnej powiece (to jest moją odwieczną zmorą) i łatwo się zmywa. Nie podrażnia oczu nawet w soczewkach kontaktowych, a niewysoka cena ok. 27 zł i wpadające w oko opakowanie zachęca do zakupu.

    Nie jest to zły tusz - ale też nie robi szału. Przyznam, że początkowo byłam nim zachwycona bo tą dziwną szczoteczką rzeczywiście łatwo i sprawnie maluje się rzęsy. Jednak fakt, że mało estetyczne drobinki tuszu pozostają pod oczami - sprawia, że musicie mocno zastanowić się nad jego zakupem.

    Chętnym podpowiem, że tusz aktualnie jest w Rossmannowej promocji za 16 zł - może ktoś się skusi...


    Mój spersonalizowany krem na noc od Humoko Cosmetics

    $
    0
    0
    Minęły już prawie trzy miesiące, kiedy zaczęłam raczyć swoją skórę kremem od Humoko Cosmetics. Dla tych, którzy obserwują mojego bloga od niedawna powiem, że firma Humoko Cosmetics robi kosmetyki pod klienta (tzw. osobiste kosmetyki) - po dogłębnej analizie i badaniu skóry specjalistyczną aparaturą. Szczegółowo pisałam o tym w poprzednim poście


    Mój krem zawiera m.in olej tamanu (o właściwościach regenerujących skórę, gojacych, spłycających blizny potrądzikowe, przeciwzapalne, antyoksydacyjne), witaminę E, kwas hialuronowy, stabilizowaną witaminę C, ekstrakt z żywice drzewa Mastic, masło Shea, wyciąg z porostów Usnea barbata (ma silne właściwości antybakteryjne, matujące, zwężające pory, redukujące wypryski) oraz Unireduce (unikatowy składnik, który ma redukować bezpośrednio przyczynę nadmiernego wydzielania sebum i jest bardzo dobrze tolerowany przez skórę).

    Skład INCI mojego osobistego kremu to:

    AQUA, CAPRYLIC/CAPRIC TRIGLYCERIDE, CETEARYL ALCOHOL, CALOPHYLLUM INOPHYLLUM SEED OIL, ISOPROPYL PALMITATE, GLYCERIN, BUTYROSPERMUM PARKII (SHEA) BUTTER, HEPTYL UNDECYLENATE, FARNESYL ACETATE, ASCORBYL TETRAISOPALMITATE, CETEARYL GLUCOSIDE, PANTHENYL TRIACETATE, TOCOPHERYL ACETATE, ECTOIN, PANTHENOL, PROPANEDIOL, PHENOXYETHANOL, ALCOHOL, FRAGRANCE, PEG- 8, DISODIUM EDTA, TOCOPHEROL, TROMETHAMINE, USNEA BARBATA (LICHEN) EXTRACT, ETHYLHEXYLGLYCERIN, LECITHIN, PISTACIA LENTISCUS GUM, SODIUM HYALURONATE, ASCORBYL PALMITATE, TETRASODIUM GLUTAMATE DIACETATE, HIALURONIC ACID, ASCORBIC ACID, CITRIC ACID, SODIUM HYDROXIDE, CYTRONELLOL, LINALOL
     

    Opakowanie kremu od Humko Cosmetics to istny majstersztyk - jest dość ciężkie, bo szklane i cudownie wygląda postawione na nocnej szafce. To chyba najładniejsze opakowanie kremu jakie do tej pory posiadałam. W chwili obecnej Humoko robi również spersonalizowane opakowania do kremu - jeśli chcemy go podarować komuś w prezencie.

    Konsystencja mojego spersonalizowanego kremu jest gęsta, bardzo treściwa, dzięki czemu krem jest niesamowicie wydajny - przez niecałe trzy miesiące zużyłam dopiero połowę. Pomimo wysokiej ceny, jego wydajność powinna wpłynąć na decyzję ponownego zakupu. Krem ma bardzo ładny zapach, chociaż Pani z Humoko mówiła, że olej tamanu może nadać mu specyficzną woń... rosołu. Tak nie jest - krem ma bowiem... kremowy zapach. Pomimo tak treściwej konsystencji, krem po nałożeniu jest bardzo lekki - świetnie rozsmarowuje się po buzie ale nie wchłania całkowicie - pozostawia delikatnie "mokry" film ale nie jest lepiący, więc nie przyklejałam się do poduszki. 

    Co zauważyłam przez trzy miesiące regularnego stosowania kremu na noc? Skóra wyraźnie się rozjaśniła, chociaż moje przebarwienia są nadal widoczne. Definitywnie krem uregulował wydzielanie sebum, bowiem odkąd pracuję i cały dzień jestem w pełnym makijażu, przyłożona po 8 godzinach bibułka matująca wyciąga bardzo mało sebum - czasami nie muszę nawet jej używać. Pory oczyściły się, poznikały podskórne krostki, których niczym nie mogłam zwalczyć i wyraźnie poprawiła się jej struktura - jest gładsza, pory są dużo mniejsze, chociaż nadal widoczne. Dodatkowo skóra jest rewelacyjnie nawilżona i bardziej jędrna. Myślę, że to zasługa kremu od Humoko, w połączeniu z zabiegiem Skonboosters, któremu się poddałam w tym samym czasie. 

    Podsumowując, to rzeczywiście najlepszy krem na noc, jaki stosowałam do tej pory. Filozofia stworzenia "spersonalizowanego kremu" bardzo do mnie przemawia, bowiem nie mam zbyt dużego zaufania do marek drogeryjnych. Staram się stosować dermokosmetyki i produkty polecone przez mojego dermatologa ponieważ moja prawie 38 letnia skóra potrzebuje rzeczywiście czegoś "ekstra".

    Z pewnością skorzystam ponownie z usług Humoko Cosmetics, ponieważ wiem, że to co znalazło się w moim kremie, zostało przygotowane specjalnie dla mnie. 

    Wrrrrrau pantera czyli Multicolour Highlighter od FM Group

    $
    0
    0
    Uwielbiam róże do policzków - chyba oprócz pudrów i podkładów to kosmetyki kolorowe, które posiadam w największej ilości. Z oferty kosmetyków od FM Group wybrałam sobie wielokolorowy rozświetlacz do twarzy czyli Multicolour Highlighter w odcieniu Precious Pink.


    Wszystkie kosmetyki do makijażu od FM Group występują w takiej samej szacie graficznej - puzderka są plastikowe ale bardzo porządnie wykonane. Multicolour Highlighter urzeka swoją urodą - to rozświetlajaca panterka nadająca lekko brzoskwiniowy ale wpadający też w róż glow. Na skórze jest widoczna również delikatna złota poświata. To po prostu kosmetyk wielofunkcyjny - można stosować go jako rozświetlacz do twarzy, róż na policzki oraz cień do oczu. Lubie takie mazidełka bo jadąc na wakacje możemy zabrać ze sobą tyko jedno opakowanie a będzie nam służył na wiele sposobów.

    • zapewnia efekt naturalnego rozświetlenia, przywracając blask szarej i zmęczonej cerze
    • drogocenne drobinki minerałów odbijają światło niczym maleńkie pryzmaty, optycznie wygładzają skórę i maskują niedoskonałości
    • bogaty w sole mineralne i mikroelementy, takie jak krzem, glin, żelazo, magnez, cynk i wapń
    • formuła wzbogacona o witaminę E chroni skórę przed szkodliwym działaniem wolnych rodników
    • zawiera mineralne filtry UV
    • idealny do uwydatniania kości policzkowych i modelowania kształtu twarzy
    • delikatna, jedwabista konsystencja
    • lekka formuła


    Jestem zachwycona efektem, chociaż moja przyjaciółka Daria powiedziała ostatnio, że przy mojej problematycznej skórze nie powinnam stosować tak mocno rozświetlających kosmetyków na kości policzkowe, bowiem jeszcze bardziej podkreślają niedoskonałości - ale wiem, ze liczy na to, że mnie zniechęci a ja podaruję jej "panterkę". 

    Puder rzeczywiście trzyma się bez najmniejszego uszczerbku cały dzień - nie ściera się i nie obsypuje podczas aplikacji. Jest dobrze napigmentowany i kosztuje tylko 29,90 - taka cena rzeczywiście jest bardzo przystępna i zachęca do zakupu. 

    Ten kosmetyk, ale w odcieniu Golden Jewel, możecie wygrać w moim konkursie, macie jeszcze czas na zgłoszenia. 

    Podaruj sobie odrobinę luksusu czyli puder do kąpieli z czerwoną glinką od Pat & Rub

    $
    0
    0
    Należę do tych osób, które wolą tzw. szybki prysznic niż długie pluskanie się w wannie. I chociaż w swojej łazience posiadam zarówno wannę jak i natrysk, to z uwagi na swoje zdrowie - zbyt długie i gorące kąpiele czasami powodują u mnie omdlenie - wolę nie ryzykować ze zbyt częstymi kapielami. 


    Kiedy otrzymałam od firmy Pat & Rub puder do kąpieli z czerwoną glinką i go powąchałam - nie zważałam na to czy zemdleję po kąpieli czy nie - musiałam go wypróbować - ten zapach był po prostu niebiański. Oczywiście nie zastosowałam się do sugestii producenta aby do jednej kąpieli wsypać aż 1/3 opakowania - i wsypałam po prostu "na oko". Woda od razu zabarwiła się na lekko rdzawy kolor, po powierzchni pływały kwiatki róży i rozmarynu a cudowna różana woń roznosiła się po całej łazience. 


    Wskoczyłam do wanny i zanurzyłam się w tej pachnącej mieszance czerwonej glinki, masła shea oraz oleju ze słodkich migdałów - woda rzeczywiście była lekko "śliska" i wręcz czułam jak cudowne składniki wchłaniają się przez moją skórę. Po kąpieli skóra była bardzo mocno nawilżona, pachnąca, odżywiona i mięciutka. Nie wymagała zastosowania balsamu. Czułam się doskonale odprężona i dosłownie osiągnęłam błogostan, który został niestety w brutalny sposób przerwany koniecznością szorowania wanny, która po spuszczeniu wody zabarwiła się na rdzawy kolor. Osad ciężko schodził nawet mleczkiem do czyszczenia i dopiero po jakiś 15 minutach udało mi się osiągnąć pożądaną biel. Tak oto efekt uboczny pudru popsuł mi radochę jaką dała mi kąpiel...


    Powiem tak - puder do kąpieli to świetny pomysł i chyba nie ma wielu podobnych na rynku produktów. Rzeczywiście kąpiel w pudrze od Pat & Rub daje nam ukojenie po całym dniu ale fakt, że za każdym razem spędzam ok. 15 min. na szorowaniu wanny powoduje, że nadal jestem miłośniczką szybkiego dusza. 

    Cena 400 g opakowania to 45 zł.

    INCI:


    Wyniki konkursu z FM Group

    $
    0
    0
    Nadszedł czas na ogłoszenie wyników konkursu, w którym mogłyście wygrać paczkę kosmetyków do makijażu od FM Group.


    Z przyjemnością ogłaszam zatem, że szczęśliwą zwyciężczynią jest....


    Serdecznie gratuluję a Wam dziękuję za zabawę. Wszystkich nowych obserwatorów zachęcam do pozostania ze mną, bo wkrótce będą nowe, równie ciekawe nagrody do zgarnięcia.

    SPROSTOWANIE

    Ponieważ przez swoje gapiostwo ogłosiłam wyniki o kilka dni za szybko, odbędzie się jeszcze jedno losowanie spośród pozostałych uczestników oraz tych potencjalnych, którzy oczywiście nadal mogą zgłaszać się do 25 kwietnia.
    Przepraszam Was za zamieszanie :)

    Od stóp do głów czyli czyli seria Organique Bloom Essence

    $
    0
    0
    Seria Bloom Essence to pod względem wizualnym najładniejsza seria Organique. Mieni się złotawo-rózową poświatą, połyskuje w słońcu i w naszej łazience. 



    Nuta zapachowa całej serii jest identyczna - świeża, rześka, lekko kwiatowa ale ja wyczuwam w niej... coś co przypomina mi zapach suszonych grzybów - lecz mam bardzo dziwny zmysł powonienia i chyba inaczej odczuwam zapachy. Zapach suszonych grzybków lubię bardzo i zapach serii Bloom Essence również polubiłam.

    Pierwszymi kosmetykami z tej serii jakie miałam okazję używać to żel pod prysznic, cukrowy peeling oraz masło do ciała. 

    Łagodny żel pod prysznic cudownie oczyszcza i nawilża skórę. Na dłoni mieni się na różowo, złoto i aż żal go używać - też tak macie ze ślicznymi wizualnie kosmetykami?


    Peeling jest mocnym zdzierakiem, idealnie wygładza ciało pozostawiając je milutkie i świetnie nawilżone. I chociaż nie jestem fanką cukrowych peelingów, bo pozostawiają lekko tłustawą skórę, to dla Organique zrobiłam wyjątek i z wielką przyjemnością miziałam nim swoją skórę.


    Po peelingu czas na aksamitne masło do ciała - masła od Organique uwielbiam od dawna - są bardzo delikatne, jedwabiste i świetnie się wchłaniają. A skóra umyta żelem, wygładzona peelingiem cukrowym i następnie posmarowana masełkiem była tak cudowna w dotyku, że czułam się jak po zabiegu w SPA. Seria Bloom Essence to jednym słowem kompleksowy rytuał do ciała. 

    W końcu w moje dłonie trafiły kosmetyki do włosów - szampon i odzywka. Niesamowity duet, który nie tylko świetnie oczyszcza skórę głowy i włosów ale zapobiega swędzeniu skóry głowy i lekko ją nawilża. Szampon wraz z odżywką ułatwia rozczesywanie włosów, zapobiega ich puszeniu i elektryzowaniu, wzmacnia je i świetnie wygładza. I chociaż odżywka już mi się skończyła, to szampon jeszcze mam - jest wydajny ale ja mam króciutkie włosy - pamiętajcie o tym. 

    Odzywka do włosów co prawda bardziej przypomina mi maskę niż odżywkę - zamknięta jest bowiem w słoiczku, jest niesamowicie gęsta - jak budyń i już niewielka ilość wystarczała aby pokryć nią włosy. Dobrze się spłukuje a po użyciu duetu szampon i odżywka - włosy są pachnące wiosną. 


    Reasumując, wiosenna seria Bloom Essence to seria, za pomocą której pielęgnujemy swoje ciało od stóp do głowy. Osobiście uwielbiam serie, które maja jednakową nutę zapachową a gdyby tak Organique wprowadziło jeszcze mgiełki do ciała? Powinni o tym pomyśleć!!!

    Cena szamponu i odzywki - ok. 50 zł
    Cena żelu - ok. 33 zł
    Cena masła do ciała - ok. 52 zł
    Cena emulsji do higieny intymnej - ok. 30 zł
    Cena peelingu - ok. 50 zł
    Cena nektaru do kąpieli - ok. 36 zł
    Viewing all 1466 articles
    Browse latest View live